Reklewski, «Do mojej Dafny»
Z Pień wiejskich późnooświeceniowego, a młodo zmarłego poety, Wincentego Reklewskiego — Do mojej Dafny:
Tam, gdzie się przeglądają w jeziorze Zurychu
Skały wieńczone w gaje, przy słońca uśmiechu,
Gdzie Limmat przez jezioro czyste toczy płyny,
Pewnie pasterz helwecki na łonie doliny,
Dla Dafny miłej w fletnie dął dziewięciookie,
Głos wdzięczniejszy rozwodził nad wody głębokie
Niżeli ja dla ciebie, droga Dafne moja!
Trudno temu zazdrościć; lecz jego dziewoja
Mogłaby pozazdrościć, że już powiem śmiele,
Pierwszego tobie miejsca w piękności kościele
I tej mocy, którą mnie ranił rączką małą,
Dla ciebie, bóg miłości najsilniejszą strzałą.
Bo sam by bożek wyznał przed twymi oczyma,
Że już mocniejszej nad tę drugiej strzały nie ma.Chciałaś, kochanko, pieśni; uwieńczona w kwiaty,
Oto jest muza moja: Zefirek skrzydlaty
Kiedy wychodzi z cienia przez lekuchne wiania,
Swawolny, jej niekiedy powłokę odsłania.
Zaniedbana jej piękność i skromna ozdoba,
Bogom się tylko ziemi, nie ludziom podoba.
Ona mi wskazywała natury pieszczoty,
Spokojną cichość wiosny, wichry, burze, grzmoty;
Śledziliśmy pasterzów Pana i dryjady;
Z nią ja szedłem za tobą w rozkochanych ślady.
Prostota jej upięknia i słowa, i myśli,
Co jest w sercu, na twarzy, to otwartość kryśli.
Skromna, na wielkich pieśniach nie doświadcza siły,
Od niej się jednak muzy śpiewania uczyły;
I wojny, wyniosłymi opiewają głosy,
Wielkość ludzi i większe nad wszystko niebiosy.Muza moja wysławia zaniedbane cnoty,
Dla których szanowany w Olimpie wiek złoty,
Gdzie przedtem żyli ludzie z małego bogaci,
Gdzie skromna rozkosz bólem następnym nie płaci.
Ta muza w ciemnej gaju zaciszy ukryta
Uczyła kochanego pieśni Teokryta
I ten flet słodkobrzmiący dostałem z jej dłoni,
Kiedym przy tobie siedział w kwiecistej ustroni;
I wtedy pierwsze granie powtórzyły skały,
Gdy mi pierwszy całunek twoje usta dały.
Dlatego moje pienia, co jest ich ozdobą,
Napełnione zostały miłością i tobą.
Czylim opiewał kwiaty, czy ten zdrój, co płynie,
Ciebie tylko, o Dafne, śpiewałem jedynie.Miłość twoja nadgradza hojnie me śpiewanie,
Miłość twoja za wszelkie nadgrody mi stanie,
Jakie potomni wznoszą ku wiecznej pamięci
Poetom, których pienie wielkie czyny święci.
Wieniec twą ręką wity, jedno uśmiechnienie,
Są w stanie wynadgrodzić wiejskie moje pienie.
Ale jeszcze, kochanko, chce twój śpiewak młody
Jednej od twojej dłoni niewinnej nadgrody.Gdzie na zielonym brzegu Wisły zbożopławej
Z łona gadu śmieją się do słońca Puławy,
Jest lasek, poświęcony naśladowcom Pana,
Jest łączka, czystym zdrojem dokoła oblana;
Tam z marmuru białego stoją utworzeni,
Po pas w różach, nakryci od zielonej cieni,
stary Teokryt, przy nim z piszczałką Wirgili
i Gessner, co się wiejskim śpiewaniem wsławili.
Tam często owce chodzą, a z pobliskiej chatki,
Słychać gwarzenie młodych, śmiechy i niestatki.
Tam często pasterz, wsparty u nóg Teokryta,
O wdzięk swej piszczałki posągu się pyta.
Dafne! Tam niechaj moja pamiątka zostanie…
Wyryjesz imię moje na bliskim kasztanie.
20 III 2014 #poezja #Wincenty Reklewski #XIX wiek